Kiedy wytrzeźwiałem, chodziłem na odwyk, do domu przejściowego i na indywidualne sesje terapeutyczne z doradcą. Pobyt w każdym z tych poziomów opieki kosztował sporo pieniędzy. Myślę, że ośrodek odwykowy kosztował około 30 000 dolarów za 28 dni, dom średnioterminowy około 5 000 dolarów miesięcznie, a sesje indywidualne około 150 dolarów tygodniowo. W sumie płaciłem szaloną sumę za pomoc w walce z moim uzależnieniem i szybko nabrałem sceptycyzmu.

Na początku, kiedy przebywałem w ośrodku terapeutycznym (który pozostanie bezimienny), nie miałem pojęcia, ile kosztowało to moich rodziców. Potem usłyszałem od jednego z pracowników, że jest to tak kosztowne, więc powinniśmy potraktować to poważnie. Byłem zdumiony. Natychmiast ja i kilka innych osób wokół mnie pomyślało: "Co za szum! Ile nam płacą za siedzenie tutaj?!". Po dokonaniu kilku obliczeń doszliśmy do wniosku, że zakład leczniczy ma zarabia na nas niezłe pieniądze. Podobny tok rozumowania przyświecał mi, gdy w ciągu półtora roku przechodziłem na kolejne poziomy opieki.

Teraz pracuję dla nich.

Kilka miesięcy po tym wydarzeniu rozpocząłem karierę po drugiej stronie leczenia. Kiedy zająłem się opieką nad klientami, zacząłem słuchać, kiedy szef mojego szefa mówił o liczbach. Zdałem sobie sprawę, że nawet największe korporacje nie zawsze czerpią poważne zyski finansowe ze swojego modelu biznesowego. Kiedy byłem pacjentem, nie brałem pod uwagę kilku rzeczy.

Pierwszą z nich jest cena wysokiej jakości profesjonalistów zajmujących się leczeniem. Większość ludzi zajmujących się uzależnieniami pracuje w tej branży, ponieważ w taki czy inny sposób zostali osobiście dotknięci tą chorobą. Nie pracują w tej dziedzinie dlatego, że jest to dochodowe. Na studiach wielokrotnie powtarzano mi, że jeśli szukam pieniędzy, to powinienem po prostu całkowicie zmienić kierunek studiów. Wszystko to, co dzieje się w murach ośrodków terapeutycznych, zmienia życie pacjenta. Terapeuta ma dosłownie moc, by swoimi słowami zmienić bieg czyjegoś życia. Oczywiście powinni być sowicie opłacani za uchronienie kogoś przed więzieniem lub przed przedawkowaniem. A jednak, mimo że prawdopodobnie powinni dostawać takie samo wynagrodzenie jak lekarze pielęgniarze, nie otrzymują go. Na co więc jeszcze idą te pieniądze?

Stypendia

Dzięki pracy w dużym ośrodku leczenia zacząłem też dowiadywać się o czymś, co nazywa się stypendiami. Stypendia te pomagały setkom ludzi każdego roku w leczeniu bez płacenia ani grosza. Oczywiście osoby te musiały się kwalifikować, a ja nie bardzo wiedziałem, co to znaczy. Dowiedziałem się jednak, że moja korporacja co roku przekazywała setki tysięcy dolarów ludziom, którzy ich potrzebowali. Nadal jednak byłem cyniczny. Sądziłem, że korporacyjni baronowie chcą obciążać nadmiernymi kosztami ludzi, których na to stać, aby móc rozdawać więcej pieniędzy i wyglądać przy tym na hojnych filantropów.

Nie zdawałem sobie sprawy, że prawie wszystkie pieniądze przeznaczone na stypendia pochodzą z dotacji i darowizn. Cena leczenia nie była tak wysoka, jak wysokiej klasy samochód, który rekompensowałby darmowe przejazdy. Ale dlaczego była tak wysoka?

System opieki zdrowotnej

Kolejnym elementem układanki były zajęcia z zarządzania przypadkami, które prowadziłem na studiach. W jakiś sposób doszliśmy do tematu ubezpieczeń i byłem zdumiony realiami świata zezwoleń i polis. Większość argumentów przemawiających za cenami leczenia uzależnień wynikała z kosztów opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych. Nasza opieka zdrowotna jest w dużej mierze skomercjalizowana i wygląda na to, że nasza rozwijająca się opieka psychiatryczna poszła w jej ślady. Firmy ubezpieczeniowe zarabiają krocie na amerykańskich konsumentach i mają prawo ustalać własne zasady dotyczące ośrodków leczenia. Skoro zrobiły to już w dziedzinie medycyny, dlaczego nie rozszerzyć tego na leczenie z uzależnień?

Chociaż nie do końca rozumiałem wszystko, co się dzieje z firmami ubezpieczeniowymi i ośrodkami leczenia, zrozumiałem ogólny sens. Wyglądało na to, że niektóre ośrodki odwykowe mogą pobierać bardzo wysokie opłaty, ponieważ jeśli pacjent naprawdę tego potrzebuje, ubezpieczenie będzie musiało je pokryć. Jeśli tego nie zrobią, mogą stracić klienta, jakkolwiek chorobliwie by to nie zabrzmiało.

"Przede wszystkim to jest biznes. Biznesy zarabiają pieniądze".

Mniej więcej w tym czasie mój szef zwrócił mi uwagę na jeszcze jedną rzecz. Powiedział coś w rodzaju: "Wiesz, że odwyki pomagają wielu ludziom, ale przede wszystkim są to biznesy". Chodziło mu o to, że aby móc dalej pomagać ludziom, muszą zarabiać pieniądze. Ludzie cały czas opowiadają się za leczeniem uzależnień i zdrowia psychicznego, ale bez zarabiania pieniędzy ta branża po prostu by się sparaliżowała. Podobnie jak w Amazon czy Google, prezesi zarabiają dużo pieniędzy, a ludzie na dole zarabiają mniej. Jedyna różnica polega na tym, że ośrodek leczenia pomaga ratować życie, a nie sprzedawać laptopy. Jeśli chcą się rozwijać, muszą podejmować mądre decyzje biznesowe. Jeśli mogą pobierać duże opłaty i dzięki temu pomóc większej liczbie osób, to bardzo dobrze.

"Dobra, dobra, rozumiem".

Koniec końców, nie próbuję zakładać, że wiem wszystko o biznesowej stronie leczenia uzależnień, ale teraz rozumiem to trochę bardziej. Wysokiej jakości doradcy mają swoją cenę, stypendia są hojne i ogromne, ubezpieczenia są tak skonstruowane, aby zarabiać pieniądze, a te placówki to przede wszystkim biznes. Ale przynajmniej pomagają tysiącom, jeśli nie milionom ludzi w całej Ameryce.